Koło południa, przed magazyn zajechała zaprzęgnięta w dwa konie platforma. Zauważył tam nieznanego więźnia, obok niego zaprzyjaźnionego Staszka Zygułę oraz konwojenta. Przedłożona przez Zygułę do podpisu szefa, magazynu przepustka wraz z innymi dokumentami była koloru zielonego. Jurkowi mocniej zabiło serce.
Wymiana zdań co do procedury przejazdu przez szlaban, gdzie zostali pobieżnie skontrolowani, utwierdziła Bieleckiego w przekonaniu, że ucieczka tą drogą ma szanse powodzenia. Dziękując Zygule za te cenne informacje, usłyszał pokrzepiające słowo - Powodzenia. Staszek na pewno domyślił się jak zostaną wykorzystane te informacje.
Nie było czasu do stracenia. Jurek pobiegł na poddasze i ze schowka pod podłogą wyjął zieloną przepustkę.
Opanowując drżenie rąk Bielecki dokonał na dokumencie niezbędnych wpisów ołówkiem kopiowym: miejsce, cel marszruty, liczba konwojentów i więźniów, nazwisko esesmana-kontrolera, godzinę i datę wystawienia przepustki. Jeszcze raz sprawdził swoje esesmańskie personalia: Steiner Helmuth, stopień - SS Rottenführer.
Na końcu wstawił datę - 21.VII.1944. Datę, która miała zadecydować o wolności lub stać się dniem ostatecznej klęski.
Tymczasem Cyla coraz bardziej obawiała się ucieczki. Była załamana, chciała zrezygnować.
Powstrzymała ją od tego jej serdeczna przyjaciółka Sonia Rotschild, która widząc niepewność Cyli odrzekła: "Może będziesz żyła na wolności tylko tydzień lub dwa. Może cię złapią, trudno! Ale powiedz światu, co się tu dzieje. Niech ludzie wiedzą. Niech cały świat o tym wie, co oni tutaj robią z ludźmi." Sonia trzymała ją w objęciach i całowała.
Bielecki na dwie minuty przed drugą stanął na balkonie i dał umówiony znak Cyli.
Następnie poprosił Rottenführera Titze o zwolnienie go na godzinę w celu zorganizowania kiełbasy w rzeźni. Zaznaczył, że odda mu część kiełbasy, na co przystał.
Dochodziła trzecia... Jurek opuścił magazyn główną klatką schodową, po chwili wszedł do niego od strony rampy, schodami rzadko uczęszczanymi. Udał się na strych, gdzie miał ukryty mundur esesmański.
Serce mu waliło, a ręce drżały. Pospiesznie zrzucił z siebie pasiak. Założył zielono-brunatną koszulę i niemiecki mundur. Zasznurował juchtowe buty, na mankiety spodni nałożył brezentowe spinacze, zapiął klamrę pasa, a kaburę obciążoną kawałkiem metalu, wzorem SS, przesunął na lewą stronę do przodu. Na głowę włożył furażerkę z trupią czaszką i hitlerowską „wroną" na froncie. Do chlebaka ciasno zapakował buty i gumową pelerynę dla Cyli, sweter, trochę żywności i przybory do golenia. Zerknął do lusterka. Zadrżał w pierwszej chwili z wrażenia. Stał przed nim esesman z zaciśniętymi ustami i trupią czaszką na furażerce.
Otarł z czoła pot, nałożył ciemne okulary, wziął głęboki oddech i energicznym krokiem opuścił budynek.
Pracujący więźniowie kolejno podrywali się na baczność, co pozwoliło mu odprężyć napięte nerwy. Jeszcze zasalutował po hitlerowsku znanemu esesmanowi i znalazł się w Stabsgebäude.